Rodzimi inwestorzy mają sporo powodów do radości. Od kilku tygodni nasze indeksy konsekwentnie pną się w górę. Na przestrzeni ostatnich dni WIG20 zyskał 23,15 pkt., czyli 0,97%, a kontrakty terminowe 31 pkt., co przekłada się na wzrost o 1,3%. Czyżby najgorsze było już za nami?
Na pierwszy ogień proponuję wziąć rynek bazowy, spójrzmy na wykres:
Zdecydowanie najważniejszym wydarzeniem mijającego tygodnia było ustanowienie nowego, kilkunastomiesięcznego ekstremum. Szkoda tylko, że w chwilę po tym fakcie podaż zaczęła dominować na parkiecie. Wykształciła się przy tej okazji negatywna formacja spadającej gwiazdy, która nieco zachwiała morale strony popytowej.
Patrząc na ostatnie poczynania rodzimego rynku rzuca się także w oczy jedna kwestia. Mam tutaj na myśli spadek dynamiki marszu w kierunku północnym. Inwestorzy zachowują się dość nerwowo, sprawiają przy tym wrażenie jakby nieśmiało testowali, na ile strona podażowa może im pozwolić. Jednak niestety dla kupujących niedźwiedzie w dalszym ciągu nie odpuszczają i trzymają byczą część rynku w tzw. ryzach.
Nie zmienia to jednak faktu, że zaczęły się pojawiać kolejne znaki, które świadczą na korzyść przynajmniej średnioterminowego mocnego uderzenia w kierunku północnym. Proszę choćby zwrócić uwagę na zachowanie wolumenu. Wyraźnie widać, że zainteresowanie rynkiem zaczęło się zwiększać, co jest dobrym sygnałem.
Zanim poważniejsze odbicie stanie się faktem w dalszym ciągu uważam, że przez rynek przetoczy się jeszcze jedna fala wyprzedaży. Nie musi być ona specjalnie głęboka, bardzo możliwe, że zakończy się już w rejonie 2350 pkt., gdzie znajduje się najbliższy poziom wsparcia. Następnie spodziewam się decydującego uderzenia na opór, który znajduje się przy poziomie 2440 pkt. i dalej przynajmniej do okolic 2500 pkt.
Sprawdźmy jeszcze, jak rozwija się sytuacja na rynku terminowym:
W odróżnieniu od rynku bazowego kontrakty terminowe na WIG20 nie ustanowiły (jeszcze?) nowego ekstremum. Widać zatem, że rynek instrumentów pochodnych jest zdecydowanie słabszy. Co ciekawe, w lawinowym tempie rośnie zainteresowanie kontraktami terminowymi, o czym świadczy potężny wzrost liczby otwartych pozycji. Nie będę ukrywać, że fakt ten nie należy do najlepszych i dość mocno mnie nie pokoi. Bardzo zatem możliwe, że niebawem niedźwiedzie przegonią naszych inwestorów w niższe rejony cenowe.
Bardzo ciekawe pod tym kątem są rejony 2350 pkt. i niewykluczone, że wisząca w powietrzu korekta zepchnie rynek nawet do tych poziomów. Z kolei najważniejszym oporem jest okrągła wartość 2450 pkt.