Za nami kolejny dobry tydzień dla rodzimych inwestorów giełdowych. Indeks WIG30 zyskał 43,47 pkt., czyli 1,62%, a kontrakty terminowe na WIG20 podskoczyły o 45 pkt., czyli 1,76%. Niestety po dobrym początku zeszłego tygodnia do głosu znowu powoli zaczęła dochodzić podaż. Czyżby miało to oznaczać, że byki zaczynają tracić panowanie nad parkietem?
Na pierwszy ogień weźmy indeks WIG30. Spójrzmy na wykres:
Zdecydowanie najważniejszym wydarzeniem ostatnich dni było ustanowienie nowego, kilkuletniego ekstremum. Szkoda tylko, że nie odbyło się to przy akompaniamencie wzmożonego obrotu. Niemniej fakt ten i tak dobrze świadczy o kondycji strony popytowej. Teoretycznie przebicie się ponad poziom 2730 pkt. otworzyło nam drogę w kierunku przynajmniej 2800 pkt. i bardzo możliwe, że jeszcze przed Świętami rynek zawita w te rejony. Tym bardziej, że w tym roku mamy spore szanse na przyzwoity rajd świętego Mikołaja.
Natomiast obserwowane w końcówce tygodnia spadki traktowałbym raczej jako lokalną korektę, po której popyt znowu powinien ruszyć z kopyta w kierunku północnym. Najbliższym wsparciem jest okrągła wartość 2700 pkt., a kolejnym okolice 2665 pkt. Z drugiej strony najbliższy opór stanowi wartość 2760 pkt., a najsilniejsze okrągła wartość 2800 pkt.
Rzućmy jeszcze okiem na wykres kontraktów terminowych na WIG20:
Kontraktom terminowym niestety nie udało się osiągnąć nowych ekstremów. Podejrzewam jednak, że kwestią otwartą w tym przypadku jest to kiedy, a nie czy uda im się to osiągnąć. Można bowiem odnieść wrażenie, że rodzime byki w dalszym ciągu mają się nieźle. Co prawda Indeks Nastroju Inwestorów, publikowany przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych, nadal pokazuje na mocne przegrzanie rynku, to jednak podejrzewam, że owa wisząca w powietrzu korekta rozpocznie się już po osiągnięciu nowych ekstremów.
Najbliższym wsparciem jest okrągła wartość 2600 pkt., a kolejnym psychologiczny poziom 2500 pkt. Z kolei najbliższym oporem jest poziom 2650 pkt., który broni dostępu do nowych szczytów.