Jak inwestować na rynku walutowym forex – wybór brokera

Integralną częścią inwestowania i zarabiania pieniędzy na rynku walutowym Forex (pisałem o tym w jednym z wcześniejszych artykułów) jest oczywiście posiadanie rachunku inwestycyjnego. Takowych na pierwszy rzut oka jest cała masa, a zatem każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Czy jednak otwarcie rachunku u pierwszego lepszego brokera rzeczywiście rozwiązuje sprawę? Czy może jednak są pewne reguły, których musimy się trzymać, jeżeli mamy zamiar inwestować w sposób odpowiedzialny? Zapraszam do lektury!

Co na początek?

W mojej opinii jedną z pierwszych rzeczy, które powinniśmy sprawdzić jest lokalizacja konkretnego brokera. A w zasadzie nie tyle jego adres, co nazwy i pochodzenie instytucji, które go nadzorują. Tutaj na wstępie osobiście odradzam otwieranie rachunków u brokerów, których nadzorują instytucje inne niż polskie, amerykańskie lub brytyjskie. Generalnie rzecz ujmując starajmy się unikać brokerów, którzy podlegają nadzorowi instytucji z tzw. rajów podatkowych (np. Cypr, Malta, Mauritius…) lub w ogóle nie podlegają nadzorowi. Polecam brokerów, których nadzorcy bardzo rygorystycznie podchodzą do kwestii bezpieczeństwa lokowanych środków, pilnują oraz rozliczają brokerów z tego, czy nie próbują oszukiwać lub wykorzystywać niewiedzy swoich klientów. Dlatego też powtórzę, w mojej opinii skupmy się głównie na brokerach, których nadzorują np. polskie, brytyjskie, amerykańskie instytucje, a unikajmy tych, których nadzorują tylko i wyłącznie instytucje z rajów podatkowych. Będziemy mieć wówczas pewność, że broker nie wywinie nam jakiegoś brzydkiego numeru. Zwracam tutaj także uwagę na to, że jeżeli broker jest zarejestrowany w Polsce i podlega naszym organom nadzoru, to zobowiązany jest wysłać nam co roku PIT-38 z rozliczeniem zamkniętych inwestycji. W przypadku pozostałych brokerów najczęściej będziemy musieli wykonać takie zestawienie na własną rękę.

Istotną kwestią jest także to, czy dany broker oferuje obsługę w języku, który znamy (np. w polskim). Co nam bowiem po platformie lub brokerze, z którym nie będziemy potrafili się porozumieć? Jeżeli jednak bariera językowa nie jest problemem, wówczas warto zwrócić uwagę, czy możemy liczyć na wsparcie techniczne przez całą dobę, czy tylko w konkretnych godzinach pracy. Najlepiej jest oczywiście, jeżeli na pomoc możemy liczyć non stop i to w różnej formie (np. mail, telefon lub chat).

Koszty, koszty, koszty…

Wiele osób decydując się na wybór brokera kieruje się kryterium kosztowym. Koszty transakcyjne to jednak nie wszystko. Na chwilę obecną koszty transakcyjne, głównie prowizje i spready są niemalże identyczne. Różnice tak na dobrą sprawę są niewielkie i śmiało można powiedzieć, że w zasadzie nieistotne. Przynajmniej jeżeli mówimy o tych najpopularniejszych rynkach (np. EURUSD, GBPUSD, czy EURJPY). Optymalnie moim zdaniem jest, jeżeli broker oferuje stałe spready lub spready zmienne, ale nie większe niż jakaś z góry określona wartość. Warto również zwrócić uwagę na to, czy pobierane są jakieś dodatkowe opłaty, nazwijmy je „okołotransakcyjne”. Do takich opłat poza kosztami prowadzenia rachunku (standardem są bezpłatne rachunki, ale zawsze może zdarzyć się jakiś niechlubny wyjątek od tej pięknej reguły) z pewnością należy doliczyć prowizje za wpłatę lub wypłatę środków, koszty komunikowania się z brokerem lub opłaty za dostęp do panelu informacyjnego, analitycznego lub ewentualnie wysyłanych nam sygnałów. Standardowo są one zerowe lub bardzo niskie, ale mimo to uczulam Was na te sprawy.

Broker typu ECN/STP czy market maker, który lepszy?

Temat ten jest niezwykle popularny i bardzo… śliski. Ja osobiście nie do końca ufam brokerom, którzy określają się mianem ECN lub STP, gdyż najczęściej posługują się jedynie „chwytem marketingowym” i wykorzystują niewiedzę potencjalnych klientów. W jaki sposób najprościej odróżnić brokera ECN/STP od brokera udającego, że nim jest? Po zapisie w umowie! Jeżeli w umowie znajduje się zapis, że broker jest stroną w transakcji, to takowy broker na pewno nie jest brokerem typu ECN/STP. Osobiście także nie specjalnie kuszą mnie prawdziwi brokerzy ECN/STP. Po prostu uważam, że to czy zarobię teoretycznie na jednej transakcji 1 pips więcej lub mniej nie robi na mnie większego wrażenia (zaznaczam tutaj od razu, że scalping kompletnie mnie nie interesuje). Żeby było jednak jeszcze ciekawiej, to bardzo często okazuje się, że w danym momencie koszty transakcyjne u brokera typu ECN/STP są wyższe od kosztów u brokera typu market maker (i nie jest to zjawisko marginalne!). Dzieje się tak głównie dlatego, że nierzadko „spread rynkowy” jest wyższy niż ten, który oferuje market maker. Jeżeli ktoś ma taką możliwość, to proponuję sprawdzić, jakie są jego realne spready. Do tego należy również doliczyć oczywiście prowizję transakcyjną, która bądź co bądź zwiększa realne koszty handlu. Dlatego też uważam, że to, czy założymy rachunek u brokera typu ECN/STP czy też market makera tak na dobrą sprawę nie zrobi nam większej różnicy. Możemy moim zdaniem kierować się tutaj dowolnością.

Jaka platforma jest najlepsza?

W profesjonalnym inwestowaniu i tradingu tak na dobrą sprawę najlepiej sprawdzają się platformy stabilne i… PROSTE! Na platformie w sposób prosty i intuicyjny powinniśmy umieć odnaleźć panel do składania zleceń, a w nim pole wyboru wielkości transakcji i dźwigni, stop loss ewentualnie listę zleceń oczekujących. W dalszej kolejności pole, w którym odnajdziemy stan rachunku, poziom depozytu i listę otwartych pozycji. Ważny jest także łatwy dostęp do panelu modyfikacji/zamykania zleceń. Na platformie musi być również dostępny wykres, a najlepiej kilka jego wersji (świece, słupki…) oraz skal czasowych (nie wyobrażam sobie platformy bez dostępu do skali 15 minutowej, godzinowej, 4 godzinowej, dziennej i tygodniowej!). Istotny jest również zakres danych historycznych, który powinien być możliwie jak najszerszy dla każdej ze skal. Istotny jest również dostęp do narzędzi analizy technicznej. Dla mnie najważniejsze są poziomy Fibonacciego, ale nie zaszkodzi, jeżeli wśród łatwo dostępnych narzędzi będą podstawowe wskaźniki i oscylatory. Część platform oferuje także narzędzia, które pomagają odnajdywać na wykresie różnego rodzaju formacje. Nie będę ukrywać, że jest to akurat dość ciekawy gadżet. Wybierając platformę kierujcie się zatem przede wszystkim jej funkcjonalnością. Z platformami tak naprawdę jest podobnie jak z telefonami komórkowymi. Oferują one 3 miliardy funkcji, a tak na dobrą sprawę wykorzystujemy jedynie niewielki ich ułamek. Zastanówcie się zatem nad tym, z jakich narzędzi zamierzacie korzystać i jak łatwo można je odnaleźć na danej platformie. Dlatego też zanim założycie realny rachunek u brokera sprawdźcie jego platformy na rachunku demo i testujcie ich funkcjonalności.

Osobną kwestią, którą chciałem tutaj poruszyć jest rodzaj platformy. Instalowalna, czy może jednak webowa, a może mobilna? Tutaj powinniśmy się raczej kierować zdrowym rozsądkiem. Jeżeli posiadamy duży komfort do przeprowadzania transakcji, to proponuję platformę instalowalną na dysku komputera, jeżeli takiego komfortu nie posiadamy, to posłużmy się platformą webową lub mobilną.

A co z dźwignią finansową?

Wróćmy jeszcze na chwilę do dźwigni finansowej. Ja stosuję dźwignię 100:1, ale oczywiście ich zakres dostępny na platformach jest znacznie większy. Pamiętajcie jednak, że im wyższa dźwignia tym wyższe potencjalne zyski, ale też i straty. Duże dźwignie (ponad 200:1) polecam głównie scalperom, natomiast małe dźwignie są bezpieczniejsze, ale też potencjalne zyski są mniejsze. Małe dźwignie (10:1 – 50:1) polecam zatem osobom, które zamierzają inwestować na rynku Forex długoterminowo. Ja jednak stosuję klasyczną, tak jak wcześniej napisałem, dźwignię 100:1, gdyż jak to już wielokrotnie wspominałem podczas moich szkoleń z inwestowania, taka dźwignia znacznie ułatwia mi obliczenia związane z zarządzaniem kapitałem i pozycją. Dlatego też i Wam polecam taką dźwignię.

Alerty – czy warto?

Informowanie przez brokera o różnych wydarzeniach na rynku w mojej opinii także jest istotną kwestią. Najlepiej jeżeli odbywa się to także poza platformą, np. telefonicznie (głównie w postaci wysyłanych smsów). Nie musimy wówczas siedzieć cały dzień przed platformą, gapić się jak sroka w gnat i czekać na to, czy rynek dojdzie do interesującego mnie poziomu czy może nie dojdzie. Ustawiamy wówczas alarm np. przy poziomie cenowym, który uznamy za ważny dla rynku i czekamy tylko na sygnał. Jeżeli kurs osiągnie zakładany poziom, wówczas otrzymujemy taką informację w smsie i możemy wtedy otworzyć platformę i baczniej śledzić rynek.

Kalendarz makroekonomiczny – analizy i komentarze

Warto zwrócić uwagę także na różnego rodzaju dodatki, które oferuje nam broker. Zaliczyć do nich można między innymi kalendarz danych makroekonomicznych oraz różnego rodzaju komentarze i analizy. W mojej opinii najważniejszym z wymienionych bonusów zdecydowanie jest rozbudowany kalendarz makro. Dobrze jest czasem podejrzeć, kiedy i co jest publikowane. Najlepiej jeżeli od razu są zawarte w kalendarzu informacje na temat prognoz oraz odczyt poprzedniej publikacji i ewentualnej jej rewizji. Możemy wówczas łatwo sprawdzić, w jakich godzinach może pojawić się na rynku zmienność i dobrze się na nią przygotować. Nie zaszkodzi, jeżeli broker dorzuci też od siebie jakiś krótki komentarz do opublikowanych danych. Niemniej w kwestii rzetelności tych komentarzy byłbym ostrożny. W tej sprawie zaufałbym jedynie brokerom z wiarygodną reputacją analityczną lub oferującym dostęp do komentarzy dużych instytucji informacyjnych (np. Reuters czy Bloomberg).

Jeżeli macie więcej pytań, bądź uważacie, że nie wyczerpałem tematu, to śmiało piszcie. Z przyjemnością rozwieję wszystkie Wasze wątpliwości 🙂

Dodaj komentarz