Inwestowanie na rynku walutowym, powszechnie znanym jako forex, wielu niedoświadczonym inwestorom kojarzy się z łatwym zarabianiem pieniędzy – chciałoby się powiedzieć, że z istną maszynką do ich robienia. Dzieje się tak, ponieważ często nasłuchali się niestworzonych historii o tym rynku od znajomych, z telewizji czy od tzw. „magików”, którzy miesięcznie zarabiają po kilkaset procent. Wobec takiego napływu nieprawdziwych informacji sami zaczynają się zastanawiać i obliczać, ile są w stanie zarobić. Często dochodzą do wniosku, że skoro ich znajomy, który przecież nie jest najlepszym inwestorem, czy top traderem chwali się, że „wyciąga” np. po 100% miesięcznie, to oni, jako początkujący spokojnie powinni zarabiać po 10 – 15%. Zapada więc decyzja o założeniu rachunku i przejściu od słów do czynów.
Początki inwestowania na rynku walutowym – forex
Wielu początkujących inwestorów nie decyduje się jednak od razu na realny handel i zakładają tzw. rachunek demo, na którym próbują zmierzyć się z rynkiem. Niestety często okazuje się, że przytrafia im się bardzo niebezpieczna przygoda zwana „szczęściem nowicjusza”. Ich wizja rynku forex jest już tak bardzo wypaczona, że zaczynają liczyć miliardy, które w przeciągu najbliższych dziesięciu lat zarobią… Rozentuzjazmowani szybko decydują się na otwarcie realnego rachunku w domu maklerskim, wpłacenie na niego ciężko zarobionych pieniędzy i rozpoczęcie (pseudo) profesjonalnego inwestowania czy też w znacznej większości (pseudo) profesjonalnego tradingu.
Wielu z nich zapomina albo raczej chce zapomnieć (bo przecież na demo udało im się sporo zarobić) o tym, z jakim ryzykiem wiąże się inwestowanie na rynku walutowym (w zasadzie to nieważne, czy jest to rynek giełdowych kontraktów terminowych, walutowy czy surowcowy). Zapominają o tym, że na rynku instrumentów pochodnych posługujemy się dźwignią, czyli… bronią obosieczną. To właśnie dzięki niej w przeciągu godziny można zarobić 100 albo i więcej procent, ale też w przeciągu 5 minut stracić prawie wszystko.
Nieuzbrojeni w jakąkolwiek wiedzę, a jedynie w wyobrażenia i marzenia, przy pierwszym kontakcie z forexem szybko zmieniają zdanie na jego temat. Zderzenie z rzeczywistością jest dla nich zazwyczaj bardzo bolesne, gdyż „miały być ogromne zyski, a są dotkliwe straty”. Okazuje się, że coś zawiodło, pytanie tylko co?
Gdzie tkwił błąd?
Na pierwszy rzut oka widać, że zawiodła psychika. Głównie dlatego, że nie byli w stanie poruszać się po rynku racjonalnie. Kierowali się emocjami bądź działali pod wpływem jakiejś presji. Wspomniane emocje najczęściej bywają spowodowane tym, że realny rynek okazuje się zdecydowanie bardziej brutalny niż wirtualny. Zgubiły ich więc wyobrażenia mające się nijak do rzeczywistości. Nie posiadali prawdziwej i rzetelnej wiedzy na temat inwestowania i samego rynku. Można by powiedzieć, że rzucali się na forex – w zasadzie nie tylko na forex, bo na wszystkich rynkach finansowych działają te elementy tak samo – jak z motyką na Słońce.
Bardzo możliwe, że również narzędzia, którymi się posługiwali pozostawiały wiele do życzenia. Większość początkujących inwestorów przy ich pierwszym spotkaniu z rynkami finansowymi posługuje się narzędziami analizy technicznej bardzo chaotycznie. Twierdzą np., że ilość idzie w parze z jakością w myśl zasady „byle jak, byle co, aby było”. Wielu z nich wierzy, że pobieżna lektura książek jest wystarczająca. Takie podejście niestety do niczego dobrego nie prowadzi. Jakie narzędzia wykorzystamy i jak będziemy podchodzić do inwestowania, takie będą tego efekty. Więcej na temat samego doboru i wykorzystania narzędzi analizy technicznej pisałem w jednym z wcześniejszych artykułów edukacyjnych (tutaj).
Proszę pamiętać, że inwestowania i tradingu nie da się nauczyć w kilka godzin. Nauka zarabiania pieniędzy jest procesem długotrwałym, podczas którego kształtuje się nasza świadomość inwestycyjna, ewoluuje nasz system i strategia gry, a także zbieramy niezbędne doświadczenie. Choćby z tego powodu wszystkie szkolenia z inwestowania, które prowadzę zawsze kończą się kilkumiesięczną opieką, podczas której pomagam poruszać się po rynku i uczę, jak wystrzegać się różnych rynkowych pułapek.
Psychologia inwestowania to jednak nie wszystko!
Jest jednak jeszcze jedna rzecz, która bardzo często gubi inwestorów, zarówno tych początkujących, jak i tych z wieloletnim doświadczeniem. Często jest ona traktowana po macoszemu albo wręcz całkowicie pomijana. Co to jest? Zarządzanie kapitałem! To w dużej mierze dzięki niemu najlepsi inwestorzy i top traderzy na świecie odnoszą od wielu lat sukcesy i zarabiają krocie. Bez tego niezwykle istotnego elementu nasze inwestycje z góry skazane są na porażkę. Oczywiście, zawsze możemy liczyć na szczęście. Pytanie tylko, jak długo takowe będzie nam sprzyjać? Prędzej czy później trafi nas tzw. „rykoszet”, czyli zemsta rynku za brak pokory. Przekonało się o tym już wielu inwestorów i traderów, których przyzwoite zyski bardzo szybko przerodziły się w gorzkie i dotkliwe straty…
O profesjonalnym zarządzaniu kapitałem porozmawiamy sobie jednak nieco więcej w kolejnym artykule, który ukaże się już niebawem.