Kiedy otrzymałem pierwszego maila z zapytaniem o mój udział w filmie, pomyślałem, że to jakiś dobry żart. Niemniej po kolejnych mailach doszedłem do wniosku, że coś musi być na rzeczy. Rzeczywiście, teoretycznie występuję w filmie u boku Artura Żmijewskiego, ale… tak naprawdę to nie ja. Wystąpiła zbieżność nazwisk 🙂 Tak więc niestety nie wystąpię u boku „Ojca Mateusza” 😉 Choć może przy kolejnej edycji filmu „Wall Street”, kto wie… 😉
Pozdrawiam
Krzysztof Chodorowski
inwestor i trader, ale nie aktor 😉
Krzysztofie, czytając początek wpisu wcale się nie zdziwiłem, że występowałbyś w filmie. Masz dobrą prezencję i potrafisz bez tremy występować przed dużym audytorium.
Pamiętajmy, że kamera dodaje parę kilo, przed następnym filmem Krzysztofie na siłkę, albo przynajmniej rowerek raz dziennie, bo prezencja spadnie jak kurs TPSA.