Za nami kolejny tydzień pełen emocji. Te z kolei zafundował nam tym razem rząd ze swoją nową wizją reformy OFE. Inwestorom giełdowym specjalnie nie przypadła ona do gustu, o czym świadczą spore przeceny na rodzimym parkiecie. Kwestią otwartą jest jednak to, czy mamy do czynienia z trwałą zmianą trendu na naszym rynku akcji, czy może jedynie z lokalnymi „promocjami”, które wykorzystali profesjonalni inwestorzy giełdowi? Z tego też powodu tym razem sytuację przedstawię nieco inaczej. Skupię się głównie na analizie psychologicznej ostatnich dni. Zaczynajmy!
Potwierdziła się stara rynkowa maksyma, która głosi, że jeżeli są jakieś wątpliwości, to tych wątpliwości nie ma i lepiej w takiej sytuacji nie podejmować ryzyka. Mam tutaj na myśli fakt braku pozytywnej formacji w hipotetycznym dołku fali C. Nie zmienia to jednak faktu, że w perspektywie średnioterminowej z punktu widzenia analizy technicznej i zarządzania kapitałem owo miejsce nie było takim złym pod kątem potencjalnego dynamicznego odbicia. Wróćmy jednak do tego, co jest tu i teraz.
Oczywiście można powiedzieć, że za całą zawieruchę odpowiada nasz rząd, gdyż reforma OFE w pewnym sensie ma przełożenie na rodzimą giełdę. Jednak nie wydaje mi się, aby było ono aż tak duże, jak wiele osób myśli. Proszę zwrócić uwagę, że premier nie powiedział, że Otwarte Fundusze Emerytalne mają zmniejszyć zaangażowanie na naszej giełdzie akcji, a jedynie mają przekazać część obligacyjną do ZUS. W związku z tym ostatnia paniczna wyprzedaż była raczej chwilową paniką, podczas której nerwy puściły przede wszystkim tym mniej doświadczonym graczom giełdowym. Na korzyść tej tezy przemawia kilka argumentów.
Przede wszystkim proszę zauważyć, że w ramach ostatniej wyprzedaży rynek nie ustanowił nowego minimum. Ten fakt powinniśmy oczywiście zapisać in plus stronie popytowej. Świadczy on bowiem o tym, że byki w dalszym ciągu nie zamierzają odpuszczać. Co więcej wolumen, jaki towarzyszył spadkom, jak na ostatnie tygodnie może i był spory, ale w nieco szerszej perspektywie nie jest on już taki nadzwyczajny. Dodatkowo, najmocniejszym spadkom (widać to w skali intraday) towarzyszył stosunkowo mały obrót. Świadczy to o tym, że to przede wszystkim małym graczom puściły nerwy. Zaryzykuję także tezę, że duzi gracze raczej korzystali z tego zawirowania i kupowali akcje, co jest najlepiej widoczne w skali intraday na wykresie indeksu szerokiego rynku, czyli WIG.
Warto od razu wspomnieć o Indeksie Nastroju Inwestorów, który jest publikowany przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych. Ostatnimi czasy wskazywał on na bardzo duży optymizm na rynku. Co w mojej opinii świadczyło o tym, że korekta wisi w powietrzu. Historycznie takie nastawienie graczy giełdowych było solidnie karane przez rynek, który szybko dawał do zrozumienia inwestorom giełdowym, że należy mu się większy szacunek i pokora.
Owe ruchy giełdowe odczytuję raczej jako lokalne promocje, które można wykorzystać pod kątem szukania okazji do otwarcia długich pozycji na solidnych spółkach giełdowych. Wielokrotnie wspominaliśmy podczas naszych szkoleń z inwestowania w akcje, że najpierw powinna iść analiza fundamentalna (choćby najprostsza), a dopiero później analiza techniczna (odsyłam tutaj od razu do tekstu, który znajduje się w zakładce „Jak inwestować”, w którym poruszam tę kwestię nieco szerzej). Oczywiście niewykluczone, że spadki mogą się jeszcze trochę pogłębić, niemniej śmiem twierdzić, że w dłuższej perspektywie to byki i zdrowy rozsądek będą górą. Zaznaczam jednak, że jest to moje zdanie, można się z nim zgadzać lub nie. Pewne jest jednak to, że czas je zweryfikuje.
Nie zmienia to faktu, że najważniejszym wsparciem dla WIG20 jest obecnie minimum z czerwca bieżącego roku, a kolejnym okrągła wartość 2100 pkt. Z kolei ważny, lokalny opór stanowi poziom 2300 pkt. Natomiast w przypadku rynku terminowego istotnymi wsparciami są kolejno 2100, 2050 i 2000 pkt., a oporem 2300 pkt.