W tym tygodniu pozostaniemy w tematyce rynku towarowego. Przyjrzymy się jednak dość egzotycznemu dla rodzimego inwestora towarowi, a w zasadzie metalowi, jakim jest pallad. Sprawdźmy więc, czy można ten rynek jakoś okiełznać i wyciągnąć z niego jakieś pieniądze. Zapraszam do lektury!
Zanim przejdziemy do analizy technicznej i prognoz tradycyjnie już postaram się nieco przybliżyć Wam rynek, z którym mamy do czynienia.
Pallad obok platyny jest najpopularniejszym metalem z grupy platynowców (grupa obejmuje także osm, iryd, ruten i rod). Metale te, dzięki swoim unikalnym właściwościom, znalazły swoje zastosowanie w przemyśle (samochodowym, chemicznym, rafineryjnym, farmaceutycznym, elektronicznym). Bohater dzisiejszej analizy występuje głównie w RPA i Rosji (większość pochodzi jeszcze z rezerw z czasów ZSRR!). Głównymi ośrodkami handlu są London Platinum and Palladium Market, NYMEX oraz Tokijska Giełda Towarowa (TOCOM), ale sporo odbiorców zaopatruje się bezpośrednio u producentów. Z powodu bardzo ograniczonej podaży (ponad dziesięć razy mniejszej niż złota) dużą część obrotu palladem stanowi ten uzyskany w wyniku recyclingu katalizatorów. Natomiast odnośnie derywatów, to w przypadku NYMEX jeden kontrakt terminowy opiewa na 100 uncji metalu, a minimalny postęp kwotowań wynosi 5 centów. Kontrakty handlowane są w godzinach 8:10 – 14:20 czasu nowojorskiego. Teraz, kiedy już wiemy, o kim mowa przejdźmy do analizy technicznej i prognoz dla palladu.
Po ciężkim marszu bykom udało się wyciągnąć rynek w okolice poziomów, z których zostały przegonione z wielkim hukiem w marcu tego roku. Czy tym razem będzie podobnie? I tak i nie 😉 Spójrzmy więc na wykres:
Warto zauważyć, że wspomniany poziom jest bardzo ważnym oporem geometrycznym. Składa się on z kilku geometrii, z których zdecydowanie najważniejszą jest zniesienie 76,4% ruchu spadkowego z okresu luty – październik 2011 roku. Co ciekawe, ruch ten ładnie układa się w schemat korekty prostej ABC z pozytywną formacją młotka w dołku fali C. Można zatem powiedzieć, że rejony 885 dolarów za uncję są ostatnim, no może przedostatnim, bastionem, który broni dostępu do historycznych szczytów na rynku palladu (863 ,7 dolarów za uncję z 21 lutego 2011 roku). Widać zatem, że stawka jest naprawdę bardzo wysoka.
Wspomniałem jednak, że jest to przedostatnia bariera. Otóż w mojej opinii ewentualne sforsowanie poziomu 785 dolarów za uncję jeszcze nie będzie zbyt wiarygodnym sygnałem. Podejrzewam, że byczej części rynku sporo krwi może napsuć psychologiczna wartość 800 dolarów za uncję. W związku z tym dopiero sforsowanie tego poziomu otworzy rynkowi drogę w kierunku nowych historycznych ekstremów.
Zanim popyt spróbuje zaatakować nasze opory podejrzewam, że zdecyduje się wykonać przynajmniej jedną zmyłkę taktyczną. Stąd też wcześniejsze „i tak i nie”. Mam tutaj na myśli wykreślenie w perspektywie najbliższych kilku, może kilkunastu dni lokalnej korekty. Nie podejrzewam jednak palladu, aby miała to być bardzo głęboka przecena. Uważam, że rejony psychologicznej wartości 700 dolarów za uncję powinny zostać obronione.
Jak można to wykorzystać? Otóż oczywiście pierwszym dobrym miejscem do przyłączenia się do rynku powinien być dołek fali C, wiszącej w powietrzu korekty ABC. Kolejnym rejony 790 dolarów za uncję, czyli ekstremum potencjalnego układu podwójnego szczytu, który niewykluczone, że w niedalekiej przyszłości się wyrysuje.